top of page

Wygrany III Bieg Powstania Wielkopolskiego - Relacja z biegu

  • Zdjęcie autora: ostrowskibiegacz
    ostrowskibiegacz
  • 31 gru 2017
  • 3 minut(y) czytania

Rok 2017 rozpocząłem od wygranej na trasie 4 Zimowej ZaDyszki w Ostrowie, a teraz kończę wygrywając dużo większy Bieg Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu.

Przed biegiem...

Start biegu planowany był na godzinę 19:00, na miejsce z ekipą drużyny Fabryki Biegania dotarłem przed godziną 15:00, nieco pogubiliśmy się i pochodziliśmy po mieście poszukując biura zawodów, do biura dotarliśmy ostatecznie po 16:00, do tej godziny miało być rzekomo czynne biuro zawodów, było otwarte dużo dłużej.

Samo oznaczenie biura zawodów było tragiczne, pomimo iż koło niego nie raz przeszliśmy, dopiero za którymś razem ktoś z nas je spostrzegł :D

Odebraliśmy pakiety i skoczyliśmy się ogrzać do galerii, wypiłem wodę zjadłem coś lekkiego i koło 18:20 skoczyliśmy się przebrać do biegu.

1,5km rozgrzewki biegowej, rozciąganie, skipy i 1 rytm kilkunastometrowy na pobudzenie i stajemy na starcie.

Start opóźnia się o około 5-10 minut, no i w końcu startujemy!

Sam bieg....

Na pierwszym kilometrze wiąże się grupka biegaczy prowadzących bieg, cały czas kontroluję sytuację zza ich pleców, biegnie nas około 7-8 osób.

Oczywiście kolejne minuty szybko weryfikują czołówkę i po niespełna 1,5km zostaje nas już tylko pięciu.

Po 2km moim oczom ukazuje się potężny około 400 metrowy zbieg w dół po kostce, do lidera tracę około 20m i biegnę z grupką pościgową.

Na zbiegu lecę jak torpeda odrywając się od grupki i wyprzedzając lidera który wyglądał na nieco zdziwionego tym tempem :D

W tym momencie zyskałem nieznaczną przewagę nad resztą, około 20 metrów, postanowiłem nie szarpać, a odpocząć po zbiegu dając im szansę na zmęczenie się i dogonienie mnie.

Po 3km następuje mocniejszy podbieg, pierwszy test siły nóg który zdałem pozytywnie, nie tracę dystansu do zawodnika z przodu, który oderwał się od nas na około 15 metrów, jeden z moich rywali na górze schodzi na bok, najwidoczniej za mocno pokonał podbieg i za to zapłacił wysoką cenę.

Zostaje nas już tylko trzech...

Po mocnym podbiegu następuje nawrót, znów lekki podbieg i zawodnik biegnący koło mnie zrywa mnie na kilka metrów, biegnę trzeci dając mu uciec.

Po tym lekkim podbiegu i małej stracie do prowadzącego i vice lidera, napędzam się wyraźnie gdyż teraz przyszedł czas na zbieg, nogi puszczam lekko zbieg dużo mniej stromy od poprzedniego, długość około 400m.

Po zbiegu znów jestem na prowadzeniu, a za mną blisko zostaje już tylko jeden biegacz.

Biegniemy razem, kończąc pierwszą pętlę widzę iż dystans na zegarku to 4,7km, a czas 15:28, już wiedziałem że organizatorzy z dystansem przygrali sobie nieźle.

Na linii start meta, zawodnik biegnący ze mną atakuje i obejmuje prowadzenie, daje mu się zerwać na te kilka metrów wiedząc że i tak za chwilę będzie zbieg i go dorwę, a on się zmęczy już teraz.

No i wszystko według planu, dobiegamy do 6km, mocny zbieg po kostce i za mną długo nikogo nie widać :D

Moja przewaga po 6,5km wynosi kilkanaście metrów, już wiedziałem że od tego momentu trzeba tą przewagę utrzymać do mety, nie chciałem się bawić w dzikie finisze na ostatnich metrach.

Dużym problemem okazali się zawodnicy których przyszło mi dublować, nieraz musiałem biegać gdzieś po chodniku czy trawie aby ich wyminąć, na szczęście rywale za mną mieli podobny problem.

Tempo trzymałem cały czas dość mocne na nawrocie na 8km widziałem że mam dużą przewagę nad drugim zawodnikiem i wiedziałem że musiałby wykonać olbrzymią robotę, aby mnie dogonić.

Ostatni kilometr to wyprzedzanie zdublowanych biegaczy, i fajne reakcje z ich strony na mój bieg, jedni wołali "prawa wolna" aby utorować mi drogę, co pomagało, inni byli zdziwieni co tak szybko koło nich przebiegło, inni dopingowali, bardzo fajnie!

Wbiegam ostatecznie na linię mety przeciskając się przez dublowanych z czasem 31:26 na zegarku, i oficjalnym czasem brutto 31:28.

Dystans biegu na moim zegarku to 9,44km co dałoby tempo 3'20min/km,

organizator mówi o dystansie 9,56km, inni mówią o dystansie nawet 9,3km, prawda leży pewnie gdzieś po środku, mniejsza o to, forma jest!

Po biegu...

Na linii mety dostaję medal i folię termiczną, folię mi zwiewa cały czas mega mnie to denerwuje.

Podbiega do mnie reporter jakiejś tv, prosi o wywiad i pyta czy byłem pierwszy etc. - no to mówię że byłem podaje mu swój czas, imię nazwisko, zapytał o wrażenia z biegu, no to mówię że wszystko fajno, trochę pagórkowato etc.

Podchodzę do bufetu, cały bufet dla mnie, czekolady, banany do wyboru do koloru, aż się morda cieszy, wziąłem dwie kostki czekolady, no i podlatuje reporter kolejnej stacji, znowu tam coś opowiadam że fajnie i wogóle, cały czas denerwuje mnie ta folia i zimno :D

Potem oczywiście zjadłem jeszcze trochę grochówki, coś tam popiłem przebrałem się i poczekaliśmy na ceremonię rozdania nagród.

Dygresja odnośnie nagród :

Myślałem że jak za wpisowe każdy z biegaczy dał 60 złotych, a było ich ponad 1300 to dają jakieś porządne nagrody, no dali - koszulkę bawełnianą biegu powstania (słabej jakości), trzy małe książki i małą szklaną statuetkę.

Liczyłem że rzucą chociaż jakiś bon do sklepu biegowego albo coś, by było na buty treningowe, które zajadę już za jakiś miesiąc przy takim kilometrażu, ale jaki kraj takie nagrody :D

Medal chociaż ładny to trzeba oddać.

Comentarios


Wyróżnione posty
Sprawdź mnie na fb
Ostatnie posty
Archiwum
Liczba wyświetleń strony

© 2023 by Name of Site. Proudly created with Wix.com

bottom of page